expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

1 października 2015

Roses in October

Nie mogę uwierzyć, że już dzisiaj wracam na uczelnię. Zdaję sobie sprawę, że słowo "już" jest w tym przypadku lekkim wyolbrzymieniem, biorąc pod uwagę 3 miesiące, które spędziłam na mniejszym lub większym "nicnierobieniu", czyli w skrócie nałogowym oglądaniu "Suits", jedzeniu zdecydowanie nadmiernej ilości lodów i spaniu do 12. Koniec z tym! Jutro mój budzik zadzwoni o 7, a dni przestaną się zlewać. To drugi rok studiów, ale czuję nie mniejsze podekscytowanie niż rok temu, bo nazwy przedmiotów wreszcie nawiązują do wybranego przeze mnie kierunku i mam nadzieję, że czekają mnie bardzo ciekawe miesiące (do sesji... :D). 

Choć ogólnie rzecz biorąc nie należę do najbardziej tryskających entuzjazmem i zarażających pozytywną energią ludzi jakich znam, pewna sytuacja, która przytrafiła mi się wczoraj na Facebooku wprawiła mnie w niemałe osłupienie. Umieściłam post w grupie, w której dziewczyny udzielają sobie rad i odpowiadają na pytania. Miałam upatrzoną spódnicę w H&M, odwiedziłam dzisiaj jeden ze sklepów i niestety nie mieli tego konkretnego modelu na stanie oraz nie mogli mi udzielić informacji, czy znajdę go w innym miejscu w Warszawie. Pomyślałam, że ktoś mógł podczas zakupów przypadkowo natknąć się na tę spódnicę i może byłby w stanie powiedzieć mi, gdzie ją znajdę. Opublikowałam post ze zdjęciem i pytaniem. Zdjęcie wykonałam telefonem podczas przeglądania internetowego stronu H&M na laptopie. Zrobiłam je po to, aby w razie potrzeby pokazać je ekspedientce w sklepie. Jedna z dziewczyn, członkiń grupy, do której skierowałam pytanie, wstawiła pod moim postem link z... instrukcją używania opcji print screen. Zastanawiam się, skąd w ludziach tyle nienawiści? Co skłania ich do hejtowania wszystkiego, bez względu na to, czy w jakiś sposób ich to dotyka, czy też jest to totalnie pozbawiona wszelkich emocji publikacja, taka jak moje zapytanie o dostępność spódnicy. Dopóki nie przeczytałam tego komentarza, w życiu nie wpadłoby mi do głowy, że ktoś mógłby się przyczepić do tego, w jaki sposób przedstawiłam interesujący mnie produkt, pomocnicze zdjęcie. Ludzie nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać, szkoda tylko, że niekoniecznie pozytywnie... Apeluję o więcej życzliwości. Nasze nastawienie do życia naprawdę wpływa na to, co nam się przytrafia i jak jesteśmy odbierani przez innych ;).*

*Ho, ho, wróciła Ania z podstawówki, ta, która poprzez artykuły ze szkolnej gazetki chciała zmieniać świat na lepsze. Wojowniczka :D!

Zdjęcia, które zobaczycie poniżej zostały wykonane jeszcze przed moim wyjazdem do Włoch. Tak jak obiecałam, będę w najbliższych postach przeplatać wakacyjne stylizacje z tymi bardziej aktualnymi. 

Miłego!










ph. my Mum

sh (Pull&Bear) skirt | Zara blouse | TK Maxx sweater, belt | Diverse flats

2 komentarze:

  1. Bardzo, bardzo udany post! Duża różnorodność póz i ujęć na intrygującym tle i niebanalna stylizacja! Tak dalej <3 A hejtami się nie przejmuj, bo one są tylko po to, by rozjuszyć, więc jak się je oleje, to tracą swoją moc. Mam nadzieję, że ktoś Ci pomógł w odnalezieniu spódnicy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :). Niestety, spódnicy nie znalazłam, ale chyba zamówię ją przez internet ;).

      Usuń