expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

15 kwietnia 2016

The sound of silence



Nie lubię jak ktoś odbiera mi prawo wyboru. Każe się dostosować, wpasować się w ramy. Wiem, w jakimś stopniu każdy z nas ma potrzebę bycia akceptowanym, bycia częścią społeczeństwa i w związku z tym jakaś część nas dąży do tego, żeby pasować, za bardzo się nie wyróżniać - pod względem zewnętrznym. Tak tłumaczę sobie na przykład fenomen torebek z magicznym napisem Michael Kors. Ot, zwykły prostokąt czy trapez ze skóry wraz z tymi dwoma słowami utworzonymi ze złotych, metalowych liter, staje się obiektem pożądania 3/4 przedstawicielek płci pięknej. Co sezon modne jest też posiadanie konkretnych(!) tenisówek, które ktoś już kiedyś dawno wymyślił, ale gdy nadchodzi ich czas, cena gwałtownie wzrasta, a w sklepach internetowych przy ich zdjęciu nieustannie widnieje przerażający komunikat "wyprzedane". O ile czasem (z różnym rezultatem) ulegam sezonowym, ubraniowym czy też obuwniczym hitom, jeśli chodzi o poglądy jestem typem cichego buntownika. Przeważnie z pozoru zachowuję spokój, nie kłócę się, nie dyskutuję wymachując rękami - gotuję się w środku. Tym razem nie chcę milczeć, bo w tej sprawie nie chodzi tylko o mnie. Dziś w naszym kraju próbuje się zamknąć usta milionom kobiet, sprowadzić je do roli maszyn do prokreacji i pozwolić im ginąć w imię jedynej funkcji, do której je stworzono... Wszystkim tym, którzy mówią "nie poprę zabijania", chcę zadać pytanie - czym jest według was zmuszanie kobiety, o której wiadomo, że nie przeżyje porodu, do nieprzerywania ciąży? Rozważamy kilka przypadków, wybrałam akurat ten, bo jest najmniej sporny, najbardziej dla mnie oczywisty. Odebranie wyboru w tej sytuacji jest zabójstwem i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej. Pozostałe sytuacje są nie mniej trudne, tu nie chodzi o kaprys, a o nieszczęścia, które bez żadnej winy mogą spaść na każdą z nas. To, w jaki sposób chcemy sobie z nimi poradzić, powinno być kwestią jedynie naszego sumienia. Tak właśnie wygląda to w większości demokratycznych państw. 

I znowu na blogu ze stylizacjami piszę zupełnie o czym innym. Mam nadzieję, że się przyzwyczailiście ;). Tak już mam - ubrania lubię nosić, a nie je opisywać. W każdym razie na dzisiejszych zdjęciach pozostaję w nieco buntowniczym wydaniu, zresztą sami oceńcie!








ph. my Mum

Pull&Bear mom jeans, leather jacket | Stradivarius sweater | TK Maxx shoes (La Strada), bag, belt | Pepco scarf | Primark sunglasses