expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

10 listopada 2015

Back to November. One year!

26 października obudziłam się wypoczęta jak nigdy wcześniej. Nie ziewnęłam ani razu. Nie bałam się spojrzeć w lustro z obawą, że zobaczę w nim zombie. Słońce świeciło, ptaszki ćwierkały. Wszyscy mijani przeze mnie ludzie uśmiechali się do siebie, nikt nie narzekał. Ta istna idylla wprowadziła mnie w lekkie otępienie. Coś w rodzaju szoku termicznego, po tym jak w przypływie szaleństwa postanawiasz wyskoczyć z basenu termalnego prosto na śnieg. Minęły dwa tygodnie, a ja wciąż trzęsę się z "zimna" i to chyba dobrze, że przez najbliższe cztery lata spędzę większość czasu w bezpiecznych uczelnianych ścianach. Kolejna ważna jesień będzie już tą porą, kiedy przyjdzie mi rozwinąć skrzydła...*

*UWAGA! Ta krótka notatka zawiera dużą dawkę ironii ;).

23:22 - tempo, szybsze tempo, coraz mniej czasu, żeby ogłosić radosną nowinę! Mój blog ma już rok! Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają, mimo tego że ja sama zdecydowanie zbyt rzadko zaznaczam tu swoją obecność. Mam nadzieję, że z czasem strona znacznie się rozwinie i jeszcze nie raz uda mi się Was czymś zaskoczyć :)!

W obawie, że mogłabym nie zdążyć z publikacją posta 10 listopada, zostawiam Was już ze zdjęciami. Króluje na nich mój ulubiony tej jesieni element stylizacji - ciepłe i mięciutkie beżowe poncho z golfem.










ph. my Mum

New Look poncho | River Island coat | TK Maxx pants | Parfois hat | Mohito bag | Venezia shoes

20 października 2015

Venice | Striped dress

Zdjęcia z tak pięknego miejsca jak Wenecja zapewne najlepiej komponowałyby się z błyskotliwym tekstem. Niestety, choć bardzo chciałabym dojść do innego wniosku, dwutygodniowe oczekiwanie na przypływ weny nie przyniosło spodziewanego rezultatu. Październik to zdecydowanie NIE mój miesiąc. Z każdym malejącym stopniem Celsjusza czuję jak w męczarniach ginie moja kolejna szara komórka. I nic nie poradzę na to, że w najbliższą niedzielę przyjdzie mi podjąć (podobno) bardzo ważną decyzję. Jeśli na połowę Polaków 10 miesiąc roku wpływa tak dobrze jak na mnie, ostateczny wynik wyborów będzie można zrzucić na... tymczasową intelektualną niedyspozycję (może to i lepiej mieć taką wymówkę?). Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się wyjść z mało komfortowego stanu letargu i wkrótce ujrzycie Anię w prawdziwie jesiennym (złotym) wydaniu. 


Tak, ta mała panienka w oryginalnym słomkowym kapelusiku na głowie, to ja, 12 lat temu (już wtedy uwielbiałam nietypowe nakrycia głowy!), a poniżej w tym samym geograficznym położeniu, ale w nieco bardziej aktualnej odsłonie (dokładnie sprzed miesiąca) :).









ph. my Boyfriend & I

Zara dress | CCC sandals & bag

Trudno pozbyć mi się wrażenia, że spędzenie października w tym miejscu o wiele lepiej wpłynęłoby na zachowanie pogody ducha. Marzenia! 

1 października 2015

Roses in October

Nie mogę uwierzyć, że już dzisiaj wracam na uczelnię. Zdaję sobie sprawę, że słowo "już" jest w tym przypadku lekkim wyolbrzymieniem, biorąc pod uwagę 3 miesiące, które spędziłam na mniejszym lub większym "nicnierobieniu", czyli w skrócie nałogowym oglądaniu "Suits", jedzeniu zdecydowanie nadmiernej ilości lodów i spaniu do 12. Koniec z tym! Jutro mój budzik zadzwoni o 7, a dni przestaną się zlewać. To drugi rok studiów, ale czuję nie mniejsze podekscytowanie niż rok temu, bo nazwy przedmiotów wreszcie nawiązują do wybranego przeze mnie kierunku i mam nadzieję, że czekają mnie bardzo ciekawe miesiące (do sesji... :D). 

Choć ogólnie rzecz biorąc nie należę do najbardziej tryskających entuzjazmem i zarażających pozytywną energią ludzi jakich znam, pewna sytuacja, która przytrafiła mi się wczoraj na Facebooku wprawiła mnie w niemałe osłupienie. Umieściłam post w grupie, w której dziewczyny udzielają sobie rad i odpowiadają na pytania. Miałam upatrzoną spódnicę w H&M, odwiedziłam dzisiaj jeden ze sklepów i niestety nie mieli tego konkretnego modelu na stanie oraz nie mogli mi udzielić informacji, czy znajdę go w innym miejscu w Warszawie. Pomyślałam, że ktoś mógł podczas zakupów przypadkowo natknąć się na tę spódnicę i może byłby w stanie powiedzieć mi, gdzie ją znajdę. Opublikowałam post ze zdjęciem i pytaniem. Zdjęcie wykonałam telefonem podczas przeglądania internetowego stronu H&M na laptopie. Zrobiłam je po to, aby w razie potrzeby pokazać je ekspedientce w sklepie. Jedna z dziewczyn, członkiń grupy, do której skierowałam pytanie, wstawiła pod moim postem link z... instrukcją używania opcji print screen. Zastanawiam się, skąd w ludziach tyle nienawiści? Co skłania ich do hejtowania wszystkiego, bez względu na to, czy w jakiś sposób ich to dotyka, czy też jest to totalnie pozbawiona wszelkich emocji publikacja, taka jak moje zapytanie o dostępność spódnicy. Dopóki nie przeczytałam tego komentarza, w życiu nie wpadłoby mi do głowy, że ktoś mógłby się przyczepić do tego, w jaki sposób przedstawiłam interesujący mnie produkt, pomocnicze zdjęcie. Ludzie nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać, szkoda tylko, że niekoniecznie pozytywnie... Apeluję o więcej życzliwości. Nasze nastawienie do życia naprawdę wpływa na to, co nam się przytrafia i jak jesteśmy odbierani przez innych ;).*

*Ho, ho, wróciła Ania z podstawówki, ta, która poprzez artykuły ze szkolnej gazetki chciała zmieniać świat na lepsze. Wojowniczka :D!

Zdjęcia, które zobaczycie poniżej zostały wykonane jeszcze przed moim wyjazdem do Włoch. Tak jak obiecałam, będę w najbliższych postach przeplatać wakacyjne stylizacje z tymi bardziej aktualnymi. 

Miłego!










ph. my Mum

sh (Pull&Bear) skirt | Zara blouse | TK Maxx sweater, belt | Diverse flats

25 września 2015

Italian wonderland

Choć według kalendarza mamy już jesień, a ja znów oszalałam na punkcie koloru bordowego (od co najmniej trzech lat wraz z nadejściem tej pory roku mam ochotę ubierać się od stóp do głów na bordowo - niestety, nie potrafię podać racjonalnych przyczyn tego zjawiska), nie mogłam się powstrzymać przed podzieleniem się z Wami zdjęciami zrobionymi w przepięknym, magicznym miejscu znajdującym się nieopodal mojego hotelu w niewielkiej włoskiej miejscowości Cupra Marritima. Włochy odwiedziłam kilkakrotnie jako dziecko, tamtejszy klimat cudownie leczył wszelkie zmiany alergiczne, a że w tym roku pylące drzewka, krzaczki, czy też inne zielone, wredne stworzonka dały mi w kość, bardzo się ucieszyłam, że to właśnie w tym sprzyjającym dla mojej skóry miejscu, będę mogła spędzić tydzień wakacji. Po zdanym prawie rzymskim (nadal nie wierzę, że się udało) miło było spełnić jedno z marzeń, a mianowicie odwiedzić wieczne miasto. Słynna fontanna di trevi była zasłonięta rusztowaniem i nie wrzuciłam do niej symbolicznego centa, ale Rzym urzekł mnie na tyle, że na pewno w niedalekiej przyszłości wrócę tam na dłużej, aby odkryć więcej jego tajemnic... i zdecydowanie też po to, aby pochłonąć ogromne porcje najlepszej pizzy na świecie! Tymczasem zostawiam Was z pierwszymi fotografiami z wyjazdu i obiecuję, że postaram się przeplatać te lekkie, wakacyjne stylizacje, z bardziej odpowiednimi, cieplejszymi, jesiennymi (i może nie wszystkimi w kolorze bordo :D). 



















ph. my Boyfriend

sh (Zara) dress | Marks&Spencer bag | CCC wedges | H&M necklace, earrings

10 września 2015

September lights | Mom jeans & glitter flats

Jeszcze dwa tygodnie temu pisałam wam o lejącym się z nieba żarze, a teraz mam wrażenie, że jeszcze parę dni spędzonych w Polsce i zamieniłabym się w bryłę lodu. Nie rozstaję się z szalem i cholinexem. Jak zwykle mój organizm najlepiej wie, kiedy ugościć przeziębienie. Jutro czeka mnie 28 h (brzmi strasznie) spędzone w autokarze, a ja ostatkiem sił walczę z bólem gardła i moją wielką awersją do pakowania się na wyjazdy. Co jakieś 15 min sprawdzam prognozę pogody dla miejsca, do którego zmierzam i liczę, że te magiczne liczby powyżej 25 napełnią mnie energią na stoczenie walki ze stertą ubrań, które wysypałam jakiś czas temu na podłogę. 

W zabraniu się za to, co powinnam jak najszybciej zrobić, nie pomaga mi fakt, że w tę podróż nie zabiorę jedynej rzeczy, nad której przydatnością nie musiałabym się zastanawiać - książki Zafona. Niestety, pochłonęłam je już wszystkie, a ostatnia z przeczytanych, "Światła września", zainspirowała mnie na tyle, że postanowiłam przenieść jej magiczny klimat na zdjęcia mojej stylizacji. Zafon napisał kiedyś, że książki są lustrem, w których widzi się tylko to, co już ma się w sobie. W odniesieniu do mojej osoby, jego słowa w stu procentach się sprawdzają. Czuję, że każde jego dzieło jest odbiciem cząstki mojej duszy, a jej odkrywanie zawsze jest dla mnie fascynującą przygodą. 

Do zobaczenia po moim powrocie z... 
...niech to będzie tajemnica, którą odkryję za ok. 2 tygodnie :)!



 










ph. Katarzyna Tobijasz

Pull&Bear jeans, leather jacket | C&A T-shirt | Zara sweater | CCC bag | Deezee.pl flats