expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

25 września 2015

Italian wonderland

Choć według kalendarza mamy już jesień, a ja znów oszalałam na punkcie koloru bordowego (od co najmniej trzech lat wraz z nadejściem tej pory roku mam ochotę ubierać się od stóp do głów na bordowo - niestety, nie potrafię podać racjonalnych przyczyn tego zjawiska), nie mogłam się powstrzymać przed podzieleniem się z Wami zdjęciami zrobionymi w przepięknym, magicznym miejscu znajdującym się nieopodal mojego hotelu w niewielkiej włoskiej miejscowości Cupra Marritima. Włochy odwiedziłam kilkakrotnie jako dziecko, tamtejszy klimat cudownie leczył wszelkie zmiany alergiczne, a że w tym roku pylące drzewka, krzaczki, czy też inne zielone, wredne stworzonka dały mi w kość, bardzo się ucieszyłam, że to właśnie w tym sprzyjającym dla mojej skóry miejscu, będę mogła spędzić tydzień wakacji. Po zdanym prawie rzymskim (nadal nie wierzę, że się udało) miło było spełnić jedno z marzeń, a mianowicie odwiedzić wieczne miasto. Słynna fontanna di trevi była zasłonięta rusztowaniem i nie wrzuciłam do niej symbolicznego centa, ale Rzym urzekł mnie na tyle, że na pewno w niedalekiej przyszłości wrócę tam na dłużej, aby odkryć więcej jego tajemnic... i zdecydowanie też po to, aby pochłonąć ogromne porcje najlepszej pizzy na świecie! Tymczasem zostawiam Was z pierwszymi fotografiami z wyjazdu i obiecuję, że postaram się przeplatać te lekkie, wakacyjne stylizacje, z bardziej odpowiednimi, cieplejszymi, jesiennymi (i może nie wszystkimi w kolorze bordo :D). 



















ph. my Boyfriend

sh (Zara) dress | Marks&Spencer bag | CCC wedges | H&M necklace, earrings

10 września 2015

September lights | Mom jeans & glitter flats

Jeszcze dwa tygodnie temu pisałam wam o lejącym się z nieba żarze, a teraz mam wrażenie, że jeszcze parę dni spędzonych w Polsce i zamieniłabym się w bryłę lodu. Nie rozstaję się z szalem i cholinexem. Jak zwykle mój organizm najlepiej wie, kiedy ugościć przeziębienie. Jutro czeka mnie 28 h (brzmi strasznie) spędzone w autokarze, a ja ostatkiem sił walczę z bólem gardła i moją wielką awersją do pakowania się na wyjazdy. Co jakieś 15 min sprawdzam prognozę pogody dla miejsca, do którego zmierzam i liczę, że te magiczne liczby powyżej 25 napełnią mnie energią na stoczenie walki ze stertą ubrań, które wysypałam jakiś czas temu na podłogę. 

W zabraniu się za to, co powinnam jak najszybciej zrobić, nie pomaga mi fakt, że w tę podróż nie zabiorę jedynej rzeczy, nad której przydatnością nie musiałabym się zastanawiać - książki Zafona. Niestety, pochłonęłam je już wszystkie, a ostatnia z przeczytanych, "Światła września", zainspirowała mnie na tyle, że postanowiłam przenieść jej magiczny klimat na zdjęcia mojej stylizacji. Zafon napisał kiedyś, że książki są lustrem, w których widzi się tylko to, co już ma się w sobie. W odniesieniu do mojej osoby, jego słowa w stu procentach się sprawdzają. Czuję, że każde jego dzieło jest odbiciem cząstki mojej duszy, a jej odkrywanie zawsze jest dla mnie fascynującą przygodą. 

Do zobaczenia po moim powrocie z... 
...niech to będzie tajemnica, którą odkryję za ok. 2 tygodnie :)!



 










ph. Katarzyna Tobijasz

Pull&Bear jeans, leather jacket | C&A T-shirt | Zara sweater | CCC bag | Deezee.pl flats