expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

27 listopada 2014

Beret - not only for an old lady!

Beret, czyli sztandarowe nakrycie głowy starszych pań, jakiś czas temu zagościł także w mojej szafie. I to wcale nie z powodu odczuwanej przeze mnie nieuchronnie zbliżającej się starości -za niespełna 3 miesiące, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu i niedowierzaniu, przestanę być nastolatką (zabrzmiało dramatycznie). Po prostu kocham wszelkie nakrycia głowy, dlatego nie mogłam się oprzeć uroczemu, białemu beretowi z perłami :). Jedną z nielicznych zalet jesieni, która zdecydowanie nie wpływa pozytywnie na moje samopoczucie, jest możliwość noszenia przeróżnych czapek, z której z radością korzystam, gdyż moje włosy nie zawsze chcą współpracować (uważam je wręcz za nieintegralną część Ani i w tym miejscu przepraszam wszystkich, którzy przypadkiem zostali przez tą niesforną czuprynę niepostrzeżenie zaatakowani!).

Poniższe zdjęcia zostały wykonane w pięknym warszawskim Parku Skaryszewskim przez moją przyjaciółkę Adriannę Gregorek. Powstawały w niezwykle radosnej atmosferze, stąd nie odpowiadam za miny - niestety, jedyną skuteczną metodą powstrzymania śmiechu była kontrolowana powaga przybierająca postać tzw. pokerowej twarzy :D.









ph. Adrianna Gregorek

H&M beret | sh (Brave soul)  coat | TK Maxx (qed london) dress | Marks and Spencer scarf | Wittchen bag | Deichmann shoes

23 listopada 2014

Red coat & checked dress

Na wstępie złota rada z księgi maksym Anny: noszenie butów na 10-centymetrowym obcasie przez 10h to nie najlepszy pomysł i lepiej na niego nie wpadajcie! Chyba, że:
a) jesteście masochistkami
b) chcecie poznać uczucie niewysłowionej ulgi po zdjęciu narzędzi tortur ze stóp.

Zdjęcia z dzisiejszego postu powstały po przegranej bitwie z zachodem słońca. Błagalnie prosiłam je, aby nie odchodziło przed godziną 16, niestety - nie chciało słuchać. Nie obyło się bez problemów, ale mam nadzieję, że mimo tego stylizacja przypadnie Wam do gustu. Moja sukienka w kratę z kołnierzykiem teoretycznie mogłaby uchodzić za standardowy strój grzecznych uczennic, ale myślę, że jej długość nie byłaby tolerowana przez większość dyrektorów szkół :D. W połączeniu z butami na obcasie i oryginalnymi, rockowymi kolczykami, traci trochę ze swojej pierwotnej niewinności ;). 
Zarzucony na nią czerwony płaszcz nie należy do moich ulubionych, ale muszę przyznać, że po zauważeniu nieznacznego podobieństwa do tego modelu Burberry, zaczęłam darzyć go nieco większą sympatią!










ph. my Mum

H&M coat, belt and earrings | TK Maxx dress | Stradivarius scarf | Deichmann shoes 

19 listopada 2014

Leather pants & blue sweater

Uwielbiam piosenki Kasi Kowalskiej. Co z tego, że prawie wszystkie przepełnia smutek i co z tego, że mówią głównie o nieszczęśliwych miłościach. Choć strasznie tego w sobie nie lubię, przyznaję się bez bicia, że jestem osobą, która bez problemu wynajduje sobie problemy. Często dostrzegam je nawet tam, gdzie tak naprawdę ich nie ma, bo ciężko mi uwierzyć, że wszystko u mnie może być w jak najlepszym porządku. Z moich nielicznych talentów kreatywne wymyślanie problemów to ten naprawdę wyjątkowy i niezaprzeczalny. Może właśnie dlatego tak łatwo mi zrozumieć 21-letnią Kasię, która w tak młodym wieku tworzy teksty, po których przeczytaniu można mieć odczucie, że jest to osoba mająca za sobą dramaty największe z największych. 20 lat później ta sama Kasia, a raczej pani Kasia, daje wyjątkowy, jubileuszowy koncert, a ja mam przyjemność słuchać jej występu na żywo. Gdy wykonuje utwór "Jak rzecz", ciężko mi powstrzymać łzy w oczach. Jej piosenki pomagały mi już wiele razy (tak, te depresyjne też mogą pomagać :D). Pamiętam "książkę" napisaną przeze mnie w podstawówce (!), której każdy rozdział rozpoczynał się cytatem Kowalskiej. Oczami wyobraźni widziałam wtedy jego ekranizacje ze ścieżką dźwiękową z jej utworami...

Lata i doświadczenia zmieniają ludzi, uczą też dystansu do drobnych porażek. Wczoraj wokalistka, której paradoksalnie własny ból przyniósł sławę i rzeszę fanów, z dystansem odnosiła się do swojej twórczości. Przyznała, że przed koncertem dostała maila od himalaistki, która napisała, że podczas zdobywania szczytów słuchała jej utworów. Obróciła całą sytuację w żart uznając, że dziewczyna musiała sobie myśleć: "Ja mam źle, ale ta która śpiewa to już w ogóle ma przerąbane.". I chyba rzeczywiście coś w tym jest - słowa Kasi podnoszą na duchu, są na tyle prawdziwe, że zaczynamy myśleć - skoro nie jest najgorzej, to jest dobrze. 

Pewnie zastanawiacie się, czemu tyle piszę o wokalistce, skoro tytuł wskazuje na uczynienie głównym punktem postu skórzane spodnie i sweter :D. Po pierwsze nadal żyję koncertem, po drugie dzisiejsza stylizacja bardzo kojarzy mi się z osobą Kasi Kowalskiej. Występuje w niej element delikatny (jak przepełnione wrażliwością i uczuciowością słowa z tekstów jej piosenek) w postaci błękitu w górnej partii stroju  i mocny, wyrazisty (jak jej głos), czyli czarna skóra. Mam nadzieję, że Wam się spodoba, a na deser dorzucam piosenkę - zgadnijcie kogo ;).













ph. my Mum

Zara pants and jacket | Reserved sweater and scarf | Mohito hat | YES bracelet and necklace | CCC shoes 


14 listopada 2014

Brown coat & beige dress

Poprzednim razem moje lenistwo zdradziły liście, tym razem chyba mi się upiecze, gdyż tło na dzisiejszych zdjęciach jest już typowo listopadowe :). Niestety, wcale nie oznacza to, że w przeciągu paru ostatnich dni udało mi się znaleźć skuteczne lekarstwo na chorobę występują pod nazwą "nicnierobienie". Choć moje (prawdopodobnie) najdłuższe wakacje w życiu zakończyły się 1,5 miesiąca temu, moje wewnętrzne ja (czymkolwiek jest) nadal się z tym nie pogodziło i skutecznie utrudnia mi życie - ono leniuchuje, a Ania ma wyrzuty sumienia (czy to może oznaczać, że jest jeszcze dla mnie nadzieja?). Abstrahując od tego jak kreatywnie udaje mi się marnować czas, chciałabym w tym miejscu oznajmić, że postaram się publikować nowe posty dwa razy w tygodniu (nie, wcale nie brzmię mało wiarygodnie, biorąc pod uwagę wstęp, WCALE :D). Czuję też potrzebę obiecania czegoś sobie, gdyż do tej pory pomimo ogromnej sympatii do futbolu, jak ognia unikałam meczy polskiej reprezentacji. Wzbraniałam się przed oglądaniem jej zmagań z powodów  czysto zdrowotnych tj. zależało mi na tym, żeby uniknąć zaawansowanego stadium nerwicy. Ostatnie cudowne wydarzenia (zwycięstwa z NIEMCAMI, Szkocją i Gruzją) powoli leczą mój lęk. Czuję, że następne spotkanie spędzę już przed telewizorem i to bez filiżanki melisy w ręku :)! W tym optymistycznym nastroju zostawiam Was z typowo jesienną stylizacją - wygodną, kobiecą, w stonowanych, ciepłych odcieniach beżu i brązu. 














ph. my Mum 

Zara coat | Stradivarius dress | Top Secret belt | H&M scarf | no name necklace | Pull&Bear bag | TK Maxx (Tamaris) shoes

10 listopada 2014

Beginning. Finally! | Floral shirt and black skirt

Witajcie na moim blogu - słowa te kieruję przede wszystkim do moich przyjaciół, którzy doskonale potrafią odczytać prawdziwe, głębokie znaczenie słowa "finally" z tytułu postu ;). W KOŃCU zdobyłam się na odwagę. W KOŃCU w jakimś małym stopniu uwolniłam się od swojego lenistwa. W KOŃCU zrobiłam coś, co planowałam od paru ładnych lat, kiedy z nieskrywaną zazdrością przeglądałam ulubione blogi. Ostatnie miesiące wiążą się z kilkoma nowymi etapami w moim życiu, z których pierwszym i najważniejszym jest rozpoczęcie studiów. Drugi zafundował mi złodziej w centrum handlowym, który wykradł mi z torebki telefon i cofnął mnie w czasie o rok, kiedy jeszcze wierzyłam, że życie z telefonem umożliwiającym tylko dzwonienie i wysyłanie wiadomości tekstowych (dla nieco większej rozrywki słuchanie radia :D) to żaden problem. Nieco podłamana całą tą smutną sytuacją przypomniałam sobie słowa Reginy Brett pochodzące     z książki "Jesteś cudem" - "Sekret życia to wiedzieć, że sam spełniasz marzenia". Brzmi banalnie?           Nie zaprzeczę, ale m.in. te proste słowa sprawiły, że przestałam bać się realizacji swoich pomysłów. Dziękuję wszystkim, którzy zachęcali mnie do stworzenia mojego miejsca w sieci - mam nadzieję, że Was nie zawiodę, Was i siebie :)! Co znajdziecie na annaziel? Głównie zdjęcia stylizacji, ponieważ to moda będzie grała tutaj pierwsze skrzypce. Nie odmówię sobie jednak przyjemności przelewania na wirtualny "papier" myśli,  które szczególnie będą w danym momencie zaprzątać mi głowę, dlatego całkiem prawdopodobne,   że pojawią się tutaj przemyślenia o piłce nożnej (tak, dobrze przeczytaliście ;)), literaturze, muzyce             czy podróżach. 

Póki co zostawiam Was ze zdjęciami zrobionymi ok. miesiąc temu (zielone liście na drzewach nie kłamią,       to był długo wyczekiwany początek :D) przez niezawodną Martę Żuk (jej prace znajdziecie na fanpage'u na FB pod nazwą MZ Photography). Makijaż do sesji wykonała utalentowana Emilia Rzeszot, a nagłówek jest dziełem Adrianny Gregorek (DZIĘKUJĘ).















Pulll&Bear leather jacket | sh shirt | Sinsay skirt | Gatta tights | Marks&Spencer necklace | Kazar heels