expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

2 maja 2015

And then came May

Od mojej matury minął rok i choć dosyć szybko przyzwyczaiłam się do studenckiego życia, nie mogę pozbyć się wrażenia, że ostatnie 365 dni musiało zająć dużo mniej miejsca w kalendarzu, niż zajmuje zazwyczaj. Pamiętam, jakby to było wczoraj, pierwsze drapnięcie w gardle podczas "weselnej strzelaniny" na jęz. polskim. Nie liczą się przecież moje spostrzeżenia, mój punkt widzenia, mój indywidualny pogląd na dany temat. Nie tym razem. Aby uzyskać satysfakcjonujący wynik z egzaminu z ojczystego języka, należy się poddać, zginąć w tłumie, nie wychylać się poza ściśle określone ramy przeciętności. Następnego dnia - matematyka - 40 stopni gorączki, nie miałam siły na stres i tym lepiej dla mnie. Było mi jedynie zimno i w drodze powrotnej, jak na osobę o świetnej koordynacji ruchowej przystało, w pociągu, z ogromną gracją wylałam na siebie wrzącą herbatę. Do końca tygodnia zacięcie walczyłam - z chorobą i testami. 
Znów przyszedł maj. Piękniejszy od tamtego. Bardziej wiosenny, bardziej uśmiechnięty, prawdziwszy. I pozostaje mi tylko życzyć powodzenia wszystkim maturzystom, a potem wybrać się na kolejny spacer do niezmiennie urzekających Łazienek Królewskich :).


Starałam się, ale nie da się ukryć, że ten pan powyżej jest dużo lepszym modelem ode mnie! 










ph. Weronika Kaptur

Mohito dress | sh (Only) jacket | TK Maxx (& other stories) flats | H&M necklace

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz