expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

19 listopada 2014

Leather pants & blue sweater

Uwielbiam piosenki Kasi Kowalskiej. Co z tego, że prawie wszystkie przepełnia smutek i co z tego, że mówią głównie o nieszczęśliwych miłościach. Choć strasznie tego w sobie nie lubię, przyznaję się bez bicia, że jestem osobą, która bez problemu wynajduje sobie problemy. Często dostrzegam je nawet tam, gdzie tak naprawdę ich nie ma, bo ciężko mi uwierzyć, że wszystko u mnie może być w jak najlepszym porządku. Z moich nielicznych talentów kreatywne wymyślanie problemów to ten naprawdę wyjątkowy i niezaprzeczalny. Może właśnie dlatego tak łatwo mi zrozumieć 21-letnią Kasię, która w tak młodym wieku tworzy teksty, po których przeczytaniu można mieć odczucie, że jest to osoba mająca za sobą dramaty największe z największych. 20 lat później ta sama Kasia, a raczej pani Kasia, daje wyjątkowy, jubileuszowy koncert, a ja mam przyjemność słuchać jej występu na żywo. Gdy wykonuje utwór "Jak rzecz", ciężko mi powstrzymać łzy w oczach. Jej piosenki pomagały mi już wiele razy (tak, te depresyjne też mogą pomagać :D). Pamiętam "książkę" napisaną przeze mnie w podstawówce (!), której każdy rozdział rozpoczynał się cytatem Kowalskiej. Oczami wyobraźni widziałam wtedy jego ekranizacje ze ścieżką dźwiękową z jej utworami...

Lata i doświadczenia zmieniają ludzi, uczą też dystansu do drobnych porażek. Wczoraj wokalistka, której paradoksalnie własny ból przyniósł sławę i rzeszę fanów, z dystansem odnosiła się do swojej twórczości. Przyznała, że przed koncertem dostała maila od himalaistki, która napisała, że podczas zdobywania szczytów słuchała jej utworów. Obróciła całą sytuację w żart uznając, że dziewczyna musiała sobie myśleć: "Ja mam źle, ale ta która śpiewa to już w ogóle ma przerąbane.". I chyba rzeczywiście coś w tym jest - słowa Kasi podnoszą na duchu, są na tyle prawdziwe, że zaczynamy myśleć - skoro nie jest najgorzej, to jest dobrze. 

Pewnie zastanawiacie się, czemu tyle piszę o wokalistce, skoro tytuł wskazuje na uczynienie głównym punktem postu skórzane spodnie i sweter :D. Po pierwsze nadal żyję koncertem, po drugie dzisiejsza stylizacja bardzo kojarzy mi się z osobą Kasi Kowalskiej. Występuje w niej element delikatny (jak przepełnione wrażliwością i uczuciowością słowa z tekstów jej piosenek) w postaci błękitu w górnej partii stroju  i mocny, wyrazisty (jak jej głos), czyli czarna skóra. Mam nadzieję, że Wam się spodoba, a na deser dorzucam piosenkę - zgadnijcie kogo ;).













ph. my Mum

Zara pants and jacket | Reserved sweater and scarf | Mohito hat | YES bracelet and necklace | CCC shoes 


4 komentarze:

  1. Aniu! Wyglądasz przepięknie, twoje stylizacje są po prostu zdumiewające!!!!!! Czekam na następne stylizacje!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham tę piosenkę ,piękna stylizacja ,świetny sposób pisania !

    OdpowiedzUsuń