expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

19 października 2016

July's afternoon in Murcia


Minione wakacje nauczyły mnie jednego - w miejsca, w których odwiedziny wspominać będziemy latami, ciągle z niegasnącym uśmiechem na twarzy, trafia się przez przypadek. Gdyby ktoś jeszcze w czerwcu zadał mi pytanie, gdzie tym razem spędzę wczasy, hiszpański region Murcja nie byłby ani pierwszą, ani sto pierwszą odpowiedzią. Poza wyjazdem do Krakowa związanym z koncertem Sii, pozostałe kierunki moich tegorocznych podróży były kompletnie przypadkowe. Nie miałam wygórowanych oczekiwań. Właściwie liczyłam tylko na słońce, które ma magiczny wpływ na atopową skórę. Z planami bywa różnie, często wyglądają pięknie jedynie na papierze. Nastawiamy się na coś, nie możemy się doczekać, niecierpliwie odliczamy dni, godziny, a potem nierzadko przewrotny los postanawia okrutnie z nas zadrwić. Ile razy miałam zły humor przez to, że coś nie poszło po mojej myśli, nie wyszło idealnie tak, jak chciałam... Widocznie już tak jestem skonstruowana, że spontaniczne decyzje, to najlepsze z tych, które codziennie podejmuję. I niech tak zostanie :)!

Na zdjęciach widzicie dwa obowiązkowe punkty do zwiedzenia w stolicy regionu o tej samej nazwie - wnętrze kasyna, w którym niegdyś mieścił się klub dla miejskich elit i piękną perełkę architektoniczną - katedrę św. Marii, której budowa zajęła... 400 lat!  Zwiedzanie połodniowoeuropejskich miast w godzinach sjesty ma swoje plusy w postaci niemalże pustych, urokliwych  uliczek. Nic tylko fotografować!

 PS. Wiem, że publikowanie zdjęć letnich stylizacji w środku października ma małe zastosowanie praktyczne, ale musicie mi to wybaczyć, na moim blogu wciąż będzie jeszcze dużo słońca.                Z krótkimi okresami dominacji szarego nieba ;).









ph. my Mum

No name dress | Mango bag | Lidl flip-flops | Aldo sunglasses

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz