Gorący piasek, ciepłe morze z krystalicznie czystą wodą, opalone ciało, kolba kukurydzy w dłoni...
Nie, to nie ten scenariusz.
Chłodny wiatr, przelotny deszcz, blada twarz z czerwonym od zimna nosem i herbatka z cytryną na ogrzanie.
W te wakacje spędziłam dotychczas tylko parę godzin nad polskim morzem i choć pogoda, jak to nad naszym Bałtykiem zazwyczaj bywa, pozostawiała wiele do życzenia, to całkiem przyjemnie było spacerować brzegiem morza i zajadać się świeżą, smażoną rybką. Takie błogie lenistwo podobało mi się przez jeden lipcowy dzień, ale zdecydowanie należę do osób, które do pełni szczęścia potrzebują trochę więcej słońca i chaosu.
Póki co, zostawiam Was ze zdjęciami mojej nadmorskiej stylizacji, znowu z nowymi, poszarpanymi dżinsami, których dziury żyją własnym życiem, podobnie zresztą jak moje włosy (każdy, kto choć raz znalazł się w bliskiej odległości ode mnie, wie o czym mówię :D).
ph. my Mum
Mohito jacket | sh T-shirt | Zara jeans | Reserved bag | Vans sneakers | Parfois earrings
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz